Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących).
Duszek Strona Duszyczek i Duszków - Internetowa wspólnota pomocy i wsparcia duchowego. Rozmowy, wartości, intencje
DUSZKI.PL
a tak dokładnie to Duszyczki i Duszki (*) - czyli "Duszkowo" :-)
Dzisiaj jest: 2024-11-21 07:29:44 Aktualizacja dnia: 2024-10-27 09:32:05
Duszka
MiloscMilosc Gdy oczekujesz pomocy lub sam(a) chcesz innym pomagać. Albo chciał(a)byś porozmawiać o czymś ważnym lub choćby tylko o wczorajszym podwieczorku :-) Dla wszystkich, w każdym wieku - od 0 do 201 lat ;-)
[an error occurred while processing this directive]
Strona główna Teksty i inne Intencje Dla Gości Dla Duszków Poczta Duszków Kontakt i Info
Modlitewnik Archiwum Dodaj intencję Galeria i eKartki O Duszkach Forum Księga Gości
Rocznica 18 lat oficjalnego działania Duszków w dniu 01.11.2023 i 17 lat strony Duszki.pl! (*):-) Serdecznie zapraszamy!
UWAGA! Ten serwis, strona i podstrony mogą używać cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)!
JP
Wy jesteście przyszłością świata!
Wy jesteście nadzieją Kościoła!
Wy jesteście moją nadzieją!



                      
Jan Paweł II
jp

jp

W ramach duchowego przygotowania się do Beatyfikacji Sługi Bożego Jana Pawła II pragniemy przez dziewięć dni ( od 22 kwietnia) gromadzić się wspólnie na modlitwie w Godzinie Miłosierdzia. Ku przypomnieniu, Godzina Miłosierdzia jest jedną z form kultu Miłosierdzia Bożego, przeżywana w chwili konania Jezusa Chrystusa na Krzyżu. Sam Zbawiciel objawiając się św. s. Faustynie prosił o tę modlitwę o godzinie trzeciej po południu i związał z nią obietnicę wszelkich łask, jeśli ta modlitwa będzie ufna i połączona z uczynkami miłosierdzia względem bliźnich. Pan Jezus mówił do św. s. Faustyny: O trzeciej godzinie błagaj mojego miłosierdzia, szczególnie dla grzeszników, i choć przez krótki moment zagłębiaj się w mojej męce, szczególnie w moim opuszczeniu w chwili konania. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego. Pozwolę ci wniknąć w mój śmiertelny smutek; w tej godzinie nie odmówię duszy niczego, która mnie prosi przez mękę moją. (Dzienniczek, 1320)

Tematy poszczególnych dziewięciu Godzin Miłosierdzia zostały zaczerpnięte z Nowenny do Bożego Miłosierdzia, którą św. Siostra Faustyna zapisała w swoim Dzienniczku. Pan Jezus polecił odprawiać tę modlitwę przed Świętem Miłosierdzia: Pragnę, abyś przez te dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju mojego miłosierdzia, by zaczerpnęły siły i ochłody, i wszelkiej łaski, jakiej potrzebują na trudy życia, a szczególnie w śmierci godzinie. W każdym dniu przyprowadzisz do serca mego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w tym morzu miłosierdzia mojego. A ja te wszystkie dusze wprowadzę w dom Ojca mojego. (Dzienniczek, 1209)

NOWENNA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO - kliknij

Jan Paweł II wiedział, że „czas ofiarowany Chrystusowi nigdy nie jest czasem straconym”. Za Jego świętym przykładem prosimy Cię, Chryste  o łaskę nieba dla naszego ukochanego Ojca Świętego, dla naszego Wielkiego Rodaka, Wielkiego i Wiernego Przyjaciela, dla naszego Brata w wierze, który przed nami podążył do wieczności. Wprowadź Go w poczet świętych i wybranych, którzy przykładem swojego życia wiodą nas do Domu Ojca.

            Ojciec Święty prosił nas, abyśmy nie zapominali o Nim w modlitwie za życia i po śmierci, gdziekolwiek będziemy. Teraz jest już w ramionach Ojca. Miłosierny Chrystus przytulił Go do swego serca i obdarzył pokojem. Jezu, ufamy Tobie i prosimy: obdarz Go szczęściem wiecznym i radością w niebie.

BARKA - wykonanie Duszyczka Migaweczka

JP

Jan Paweł II w moim życiu


Aby znaleźć źródło, musisz iść do góry – pod prąd.
Karol Wojtyła

Gdy Karol Wojtyła został Papieżem Janem Pawłem II, miałam 5 lat. Moja rodzina była ateistyczna, a dorastałam w Związku Sowieckim, gdzie religia była „opium dla ludu”, a słowo Bóg pisano małą literą. Niewiele o Nim słyszałam, a raczej może nie mogłam sobie uświadomić, co mówią o Nim media. Zdaję sobie jednak sprawę, że wybór Polaka na Stolicę Piotrową był dla Sowietów szokiem.
Więcej o Janie Pawle II usłyszałam, gdy Ali Agca dokonał zamachu na Ojca Świętego – 13 maja 1981 r. Kończyłam klasę pierwszą szkoły podstawowej, rozumiałam coraz więcej, było mi zwyczajnie żal Tej Osoby. Nie wiedziałam wówczas, że za 9 lat (kształciłam się w systemie dziesięcioletnim) przyjadę na studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, z którym On był mocno związany – i wtedy, gdy był profesorem, i wówczas, gdy został Papieżem.
Pamiętam doskonale pomnik, stojący na dziedzińcu KUL. Uwieczniono na nim moment, gdy Ojciec Święty udziela papieskiego błogosławieństwa Prymasowi Tysiąclecia – Kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu – nie pozwalając mu uklęknąć przed Papieżem. Spotykają się Mistrz i Uczeń – Prymas i Mąż Stanu oraz wcześniejszy Arcybiskup Krakowa. Żaden z Nich nie wie, co Ich czeka, ale jeden i drugi są świadomi woli Bożej. Spełniają się słowa Juliusza Słowackiego:
Pośród niesnasków Pan Bóg uderza w ogromny dzwon –
Dla słowiańskiego oto papieża otwarty tron…

Pomnik ten jest wizytówką Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, noszącego obecnie patronat Jana Pawła II. Ponieważ niegdyś naprzeciw pomnika mieściła się uczelniana stołówka, studenci dowcipkowali, mówiąc, że Prymas mówi do Papieża: „Karolu, nie wchodź, tam znowu mielone dają…” I nawet teraz, gdy myślę: „KUL” – widzę ten pomnik.
Oczywiście, będąc studentką poznawałam dzieła Papieża – teologa, filozofa, poety i dramatopisarza. Pisał mądrze i pięknie. Niewielu lubi „Przed sklepem jubilera”, ale dla mnie to jedno z ulubionych dzieł Papieża i drogowskaz w małżeństwie…
Jako studentka I roku pojechałam na spotkanie z Ojcem Świętym w Radomiu. Żałuję, że nie pamiętam szczegółów, ale te godziny na lotnisku zapamiętam na całe życie. Chwil, spędzonych z Nim – nawet w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Niego – się nie zapomina… To samo czułam w Krakowie, będąc zaproszona przez zaprzyjaźnione józefitki na kanonizację Królowej Jadwigi. Wielka radość, szczęście, bycie z Nim – w otoczeniu jego słów, uśmiechów, charyzmy.
Po studiach pracowałam w dwutygodniku „Gazeta Lwowska”, w 2000 roku zostałam redaktorem naczelnym pisma. Po pewnym czasie przyszła informacja, że w czerwcu 2001 r. Ojciec Święty będzie w Kijowie i we… Lwowie! W środowisku dziennikarskim Lwowa – wielkie poruszenie. Na Akademii Teologicznej we Lwowie było Biuro Prasowe d.s. wizyty państwowej Ojca Świętego na Ukrainie. Otrzymywaliśmy tam na bieżąco wszelkie informacje, muszę przyznać, że od strony „dziennikarskiej” nie było się do czego przyczepić. Po prostu – na poziomie!
Wiadomo było, że wizyta odbędzie się w dniach 25-27 czerwca 2001 roku. Przygotowywali się nie tylko dziennikarze, ale chyba przede wszystkim – władze duchowne Archidiecezji Lwowskiej obu obrządków wraz z Nuncjaturą Apostolską.
25 czerwca, pierwszy dzień wizyty – Kijów i Lwów. Ludzie zaczęli się gromadzić na trasie przejazdu papa mobile, gdy tylko wiadomo było, że Papież poleciał na Ukrainę, do Kijowa. Stałam z mamą w samym centrum Lwowa – przy pomniku Adama Mickiewicza. Przypuszczano, że pojedzie do Archikatedry, która jest tuż obok. Na trasie przejazdu papa mobile obowiązywał zakaz wychylania się z okien, więc ci, którzy wyjść nie mogli –„przykleili się” do szyb, a ci, którzy mogli – oblegli wszystkie chodniki i uliczki na trasie przejazdu. Po jakimś czasie – gdy jeszcze był daleko od tego miejsca, w którym stałam – zaczęły być słyszalne gromkie brawa i okrzyki: „Niech żyje Papież” i „Chaj żywe Papa” – po polsku i po ukraińsku. Papa mobil zbliżył się do nas, widziałam Go kilkadziesiąt metrów od siebie, to był moment, ale utkwił we mnie na zawsze…
Do Archikatedry Łacińskiej wszyscy chętni, oczywiście, nie mogli wejść. Ojciec Święty modlił się tam chwilę, po czym udekorował cudowny Obraz Matki Bożej Łaskawej (przed obrazem tym składał śluby król Jan Kazimierz Waza) koronami papieskimi. Obecnie każdy, przybywający do Archikatedry Lwowskiej może zobaczyć tablicę z wizerunkiem Papieża i tekstem w języku łacińskim, polskim i ukraińskim: „Ojciec Święty Jan Paweł II nawiedził tę przesławną Bazylikę Metropolitalną w dniu 25 czerwca 2001 roku”.
Drogi Czytelniku, zdziwisz się chyba, ale we Lwowie nie „dreptałam za Papieżem”. Ponad zwykłą ciekawość był obowiązek dziennikarski – widziałam, że należy dokładnie oddać wszystkie szczegóły. Na dni wizyty „wyłączyłam się”, „okupując” odbiornik radiowy i telewizor. Robiłam nagrania przemówień, które potem spisywałam – nie było jeszcze dyktafonów cyfrowych. Przyznam tylko, że powstał piękny numer „Gazety Lwowskiej”, z czego jestem dumna Nakład wyczerpał się bardzo szybko…
Nabożeństwa z udziałem Ojca Świętego odbywały się na hipodromie we Lwowie. 26 czerwca papież beatyfikował Arcybiskupa Józefa Bilczewskiego, Metropolitę Lwowskiego obrządku łacińskiego i ks. Zygmunta Gorazdowskiego – założyciela Zgromadzenia Sióstr Świętego Józefa, którego nazywano „księdzem dziadów i ojcem ubogich”. Obecnie obaj są już świętymi Kościoła – kanonizował ich papież Benedykt XVI. 27 czerwca 2001 r. odbyła się beatyfikacja Sług Bożych z Kościoła greckokatolickiego. Potem było pożegnanie i łzy… Powiedział: „Do zobaczenia, Ukraino…” Było to, jak się okazało po latach – „żegnaj”…
Teraz na Ukrainie dzieła papieża są już dostępne w języku ukraińskim – ukazały się poezje oraz wersja ukraińska książki „Przekroczyć próg nadziei”, a także wiele innych.
Po wizycie we Lwowie Jan Paweł II nadal był obecny w moim życiu. Gdy miałam już dostęp do Internetu, można było czytać o Nim więcej. Redakcja Ukraińska „Radia Watykańskiego” i ProgramI Telewizji Ukraińskiej organizowały transmisje Mszy św. i błogosławieństwa „Urbi et Orbi” w dzień Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Mogłam słyszeć Jego słowa… Z czasem coraz częściej mówiło się o tym, że Papież niedomaga, ma coraz mniej sił… Wreszcie nadeszła Wielkanoc 2005 roku. Cały świat zobaczył, że jest źle, bardzo źle… Do Watykanu pojechał Kardynał Marian Jaworski, Metropolita Lwowski. To właśnie Papież udzielił mu tej nominacji, prywatnie przyjaźnili się. Kardynał udzielił Ojcu Świętemu Sakramentu Ostatniego Namaszczenia…
Potem była Niedziela Miłosierdzia Bożego AD 2005 i czuwanie na Placu św. Piotra. Wszystkie telewizje świata – w tym ukraińska – pokazały ten moment, gdy ogłoszono, że Ojciec Święty Jan Paweł II powrócił do Domu Ojca. Zamiast łez – wielkie brawa… Niespotykane…
Potem był pogrzeb Ojca Świętego… Tłumy ludzi, mnóstwo transparentów – SANTO SUBITO – „Święty natychmiast”. I ten wiatr, znak obecności Ducha Świętego, i Ewangeliarz na trumnie. Kartki się przewracały, aż Ewangeliarz się zamknął… Wykonało się…
Spełniła się Jego misja na Ziemi – ale nadal jest wśród nas. Nadal są z nami Jego nauczanie, Jego dzieła, Jego słowa, uśmiechy, radość… Była wielka pustka – jest wielka nadzieja. Niedługo Ojciec Święty Jan Paweł II zostanie włączony w poczet błogosławionych i wyniesiony na ołtarze. Ufam, że niebawem nadejdzie dzień, kiedy można Go będzie czcić w całym Kościele… 
Mówiłeś, Ojcze
„Wypłyń na głębię!”
Nie lękajcie się!”
Ufamy Ci, Sterniku,
wiemy, że burze nas nie złamią
ani wichury nie zniszczą –
Jesteś u Ojca
i jak Ojciec
trzymasz za rękę.
Zamiast krzyków tłumów
słyszysz trzepot skrzydeł anielskich
masz TAM więcej czasu
na pisanie wierszy i książek…
Wlewaj w nas stałą wiarę
w niezawodność Nadziei
i siłę Miłości
Prowadź gdy upadamy,
wstawiaj się za cierpiącymi, głodującymi,
poniżanymi, słabymi i umierającymi
Wiele zdziałałeś TU
wiele możesz TAM
Byłeś, jesteś i będziesz
Jesteśmy, pamiętamy, czuwamy. Amen

Duszyczka Irenka Kulesza





JP

Choć fizycznie nie ma wśród nas Jana Pawła II ale obecny jest w wielu dziełach, do których zainspirował swoim nauczaniem. Jego bliskość odczuwamy w licznych przejawach hołdu, jakie składa Mu świat. Modlimy się i tęsknimy, ufając, że święci, mimo że przenoszą się do domu Ojca, nigdy nas nie opuszczają. Są z nami, opiekują się, pomagają...


JAN_PAWEŁ_II - TEKSTY plik rar
JAN PAWEŁ II - HOMILIE plik rar
JAN PAWEŁ II - ENCYKLIKI I ADHORTACJE plik rar


JP


                              „MY  SIĘ  JESZCZE  JUTRO  SPOTKAMY”

 
      Nadszedł  najpiękniejszy dzień w moim życiu, kiedy na moje 18 urodziny,
 w 1996 roku dostałam od moich kochanych rodziców prezent, o którym zawsze marzyłam. Wyjazd do Rzymu! Moja radość była tak wielka, że nie mogłam wydusić ani jednego słowa. To tak, jakbym dostała bilet do Nieba! Łzy radości płynęły mi po policzkach i pytałam, czy to jest prawda? Pielgrzymka do tego pięknego miasta była zorganizowana z naszej Parafii. Przewodnikami pielgrzymki byli, nasz ksiądz wikary Adam Bieniek i ks. Edward  Mazgaj z Bielska, który jechał z nami służąc swoją pomocą.
      Jechaliśmy autokarem, to była podróż mojego życia, która trwała dziesięć dni. Ze mną jechała moja Mama i ciocia Danusia, żeby pomóc mamie przy mnie.

Dla osoby niepełnosprawnej na wózku, dzięki pomocy bliskich i innych  osób nagle wszystko to co jest nierealne, staje się możliwe,  wystarczy tylko chcieć. 

      Po  drodze do Rzymu zwiedzaliśmy jeszcze różne piękne miejsca, takie jak  Wenecja, Asyż, Padwa, Monte Cassino, byłam także u  św. Pawła za murami. Nawet katakumby stały się dla mnie do pokonana dzięki księżom, którzy mnie nosili na swoich plecach. Kiedy dojechaliśmy do Rzymu i znalazłam się na wielkim placu przed Bazylią Świętego Piotra moja radość była jeszcze większa, bo uświadomiłam sobie, że stoję przed oknem naszego Ojca Świętego Jana Pawła II. I tylko zerkałam wzrokiem w stronę okna, żyjąc nadzieją, że może zobaczę białą postać Ojca Św.  Wszystko było dla mnie tak wielkie i potężne,
 że moim małym umysłem nie potrafiłam tego wszystkiego ogarnąć i tylko dziękowałam w swoich myślach  i w sercu Panu Bogu za to, że dane mi jest być na tym miejscu.                      
   

 Jak w każdą  środę na placu w Rzymie są spotkania z Ojcem Świętym, który spotyka się z wszystkimi wiernymi, kieruje do nich swoje słowo i udziela swojego Błogosławieństwa! Nasza cała grupa miała szczęście być i uczestniczyć w tym spotkaniu.
     Cały  plac  był  podzielony na sektory gdzie stali wszyscy wierni, a nasza  grupa była już prawie w ostatnim sektorze, który był bardzo oddalony od ołtarza. Ja siedząc na wózku nie wiele mogłam zobaczyć bo byłam niżej, tylko czasami pomiędzy osobami mój wzrok mógł zobaczyć kawałek ołtarza gdzie miał być Ojciec Św. Mama starała się mnie tak ustawić, żebym trochę zobaczyła jak Ojciec Święty pojedzie po placu między sektorami, swoim samochodem papamobilem.           

Trochę mi było żal, że jestem tak daleko od ołtarza i nie będę mogła Ojca Świętego zobaczyć z bliska, ale mimo tego cieszyłam się bardzo, że będę słyszała Jego głos na żywo, tu i teraz! Gdy tak siedziałam odmawiając sobie po ciuchu różaniec i czekając na spotkanie, nagle zobaczyłam kątem oka jak przy samym ołtarzu, z boku, układają się osoby na wózkach, jakaś pielgrzymka niepełnosprawnych. Odwracając się w stronę Mamy powiedziałam do Niej:

 - Popatrz Mamo, tam u góry przy ołtarzu, ustawia  się jakaś pielgrzymka osób niepełnosprawnych! Mama zerwała się szybko i zabierając ze sobą ciocię,
 szybkim krokiem poszły zobaczyć i zapytać się, jak tam można się dostać, żeby być bliżej. A ja zostałam z resztą naszej grupy i czekałam cierpliwie aż wrócą!  

Długo to trwało zanim przyszły. Z daleka widziałam jak mama coś  zaczęła tłumaczyć i pytać się jednego gwardzisty o coś. Później zaczęła coś pokazywać
w stronę wielkiego placu.

Okazało się, że z powodu braku  znajomości  języka nie  potrafiła wytłumaczyć, że ma osobę niepełnosprawną na wózku i spytać czy  może z nią tu podjechać. Za chwilę zobaczyłam jak już wracały  w  naszą stronę z kimś. Mama przyprowadził dwóch mężczyzn i pokazała na mnie. Jak mnie zobaczyli,  wtedy wszystko stało się jasne: jeden z nich pokazał ruchem ręki, że  możemy iść za nim. Gdy już znalazłam się blisko ołtarza, po prostu nie docierało jeszcze to do mnie, że to dzieje się naprawdę! To jest niesamowite uczucie i reakcja człowieka. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać, tego się nie da nazwać. Ustawili mnie w rzędzie gdzie siedziały  osoby na wózkach, obok mnie postawili krzesło dla mamy, żeby sobie usiadła. Okazało się, że to była włoska pielgrzymka, która przyjechała na spotkanie z Ojcem Świętym. Słońce w tym dniu bardzo grzało, tak, że trzeba było nałożyć coś na głowę, żeby nie dostać udaru.

Przyszła najważniejsza chwila tak długo wyczekiwana, kiedy Ojciec Święty przejechał przez plac w swoim papamobile. Radość była wielka, słychać było krzyki i radosne śpiewy.

Moje wzruszenie było tak wielkie, że nie potrafiłam opanować swoich łez: kiedy samochód zbliżał się do nas, bardziej i mocnej biło mi serce! Ojciec Święty wysiadając z samochodu popatrzył w naszą stronę i podnosząc swoją rękę Pobłogosławił nas. Po wygłoszonym do nas  wszystkich  słowie i udzielonym  Błogosławieństwie Bożym dla każdego, ks. Stanisław Dziwisz ruchem ręki pokazał, że można podchodzić z osobami niepełnosprawnymi do Ojca Św.
     Kiedy zbliżałam się do Ojca Świętego mama bardzo chciała zrobić zdjęcie więc spytała głośno:
- Czy ktoś mnie rozumie? Czy mógłby nam zrobić zdjęcie?
- Tak. Proszę podać mi aparat, ja wam zrobię – był to głos księdza Stanisława Dziwisza.
Mama przejęta i zaskoczona, że ktoś zrozumiał, podała aparat  ks. Stanisławowi Dziwiszowi

 niechcący wypuściwszy wózek wraz ze mną z rąk, a ja prosto podjechałam do Ojca Świętego, który mnie złapał.

Wtedy zapytał mnie o moje imię po włosku. Powiedziałam, że mam na imię Marta. Kiedy Ojciec Św. usłyszał mnie, że powiedziałam w języku polskim, to zaraz powiedział:
 - O Polacy! -  i tak mocno mnie przytulił do siebie robiąc mi Znak Krzyża na moim czole, a ja płacząc zaczęłam powtarzać:
  - Mój kochany Ojcze święty! -  Tyle chciałam Mu powiedzieć i się zapytać, ale nie mogłam, nie dałam rady, emocje były zbyt duże!  Ojciec Św. zaczął się pytać skąd jesteśmy? Odpowiedziałam, że z Milówki! Ojciec  Św. powiedział do mnie:
 – My  się jeszcze jutro spotkamy.

 

Bazylika , jej ogrom mnie przerażał a zarazem zachwycał.  Oto dotarła do nas wspaniała wiadomość!  Możemy iść na audiencje prywatną do Ojca Świętego.

Drugi dzień rozpoczęliśmy jak zwykle zwiedzaniem przepięknych rzymskich budowli. Zwiedzaliśmy kolejne kościoły, aż w końcu dotarliśmy na aulę audiencyjną.

Zrobiło się wielkie zamieszanie, nikt nie zwracał uwagi, że jestem na wózku, każdy nas wyprzedzał jak na wyścigu, kto silniejszy, kto szybszy, kto bliżej stanie, kto go dotknie,  a ja jak zwykle na końcu . „Chyba sobie odpuścimy te przepychanki” - pomyślałam sobie – „ ja już byłam najbliżej jak to możliwe”. Wiec mówię mamie:
- Niech idą inni, mnie już było dane z nim rozmawiać  - wiec zostałyśmy na końcu, jak zawsze. Nagle, jakieś zamieszanie wokół mnie i mojej mamy. Podchodzą ochraniarze i  tłumaczą mamie językiem migowym, żebyśmy szły za nimi. Wskazali na drugie drzwi, przez które, bez tłoku przejechałam, a mama ze mną.   Znalazłam się przed samym tronem mojego świętego.
 Poprawiają mnie, układają i oto po raz drugi znalazłam się zaledwie kilka kroków od pięknego tronu, na którym za chwilę miał usiąść ten wyczekiwany przez wszystkich Wysłannik Boga na ziemi, Wielki Jan Paweł II.
Boże - ja znowu jestem tak blisko, znowu najbliżej ze wszystkich. Nagle naprzeciw mnie otwierają się drzwi,  w których pojawia się On. Idzie powolnym krokiem, lekko pochylony, ale na jego twarzy widać uśmiech. Jego spojrzenie padło na mnie, lekko się uśmiechnął, a potem uczynił ręką znak krzyża. Następnie objął spojrzeniem wszystkich obecnych. Twarz jego promieniała radością, to na nasz widok – Polaków. Z wielkiej auli dochodziły okrzyki radości, powitania, roznosił się piękny polski śpiew.  Teraz nastąpił czas przedstawiania poszczególnych pielgrzymek Ojcu Świętemu i przemówienie jego do nas, pod koniec którego jego wzrok ponownie padł na mnie. Ojciec Święty zawołał do siebie jednego z ochroniarzy i coś mu powiedział na ucho. Po czym ochroniarz podszedł do mnie i zaczął ustawiać mój wózek. Nagle Ojciec Święty wstał
 i zaczął iść w moją stronę  – do mnie. Miał się przecież nie witać, miał nie podchodzić do nikogo. Nie wierzę własnym oczom. Tak, naprawdę podszedł do mnie. Przytulił mocno do siebie, nachylił się nade mną i powiedział mi do ucha:

- Proszę cię o modlitwę, bo to wy niepełnosprawni, cierpiący, jesteście moją nadzieją i siłą, wy, którzy pomagacie mi dźwigać ten świat przez swoje modlitwy, cierpienia, bóle dnia codziennego. 

 Zamarłam w bezruchu, nie umiałam nagle pojąć co się dzieje, przecież to ja chciałam prosić go o modlitwę, nie zdążyłam to Jan Paweł II poprosił mnie. Obiecałam, że będę się modlić. Ucałował mnie w czoło, pobłogosławił, włożył mi do ręki Różaniec i odszedł. Moja radość i wzruszenie były tak wielkie, że same łzy płynęły mnie i mojej mamie po policzkach, ale były to łzy niewiarygodnego szczęścia. Tak bardzo w tym momencie chciałabym powiedzieć „chwilo trwaj”, nie przemijaj.
      Dzisiaj myślę, że przyszedł się  ze mną pożegnać, tak jak obiecał poprzedniego dnia, mówiąc: „My się jeszcze jutro spotkamy”.

Nie wiem jak to się stało, dlaczego ja? Kto o tym zdecydował, że to ja miałam to wielkie szczęście być tak blisko, rozmawiać, czuć jego dotyk, uścisk dłoni, słuchać jak mówi tylko do mnie. Teraz po tylu latach widzę jakie miałam szczęście, że tu na ziemi dane mi było spotkać Świętego Człowieka wśród żywych, który za tak krótki już czas będzie wyniesiony na ołtarze. Tak to prawda mam swojego świętego w niebie.
 Często się zastanawiam czym sobie zasłużyłam, że tak mnie wyróżniłeś Panie.

     Duszyczka Marta
jp     jp
Duszyczka Marta ( Marta Salamon ) z Janem Pawłem II
kliknij by powiększyć zdjęcia

Panie Jezu chcemy Ci podziękować za dar Papieża – Polaka na Stolicy Piotrowej. Dziękujemy za Jego święte życie, działalność duszpasterską, nauczanie, za świadectwo wiary, za głęboki wymiar cierpienia i śmierci Ojca Świętego i Jego modlitwy w naszych intencjach ofiarowane.
    Chciejmy zatrzymać się w codziennej bieganinie i modlić się w intencji Ojca Świętego Jana Pawła II prosząc o Jego rychłe wyniesienie na ołtarze.
    Papież prosił nas: „Nie ustawajcie w modlitwie, gdziekolwiek będziecie. Raz jeszcze powtarzam: Nie ustawajcie w modlitwie, za życia mojego i po śmierci. Naród, który się modli jest innym narodem.”

jp
autor: Duszyczka Gosia L.

KIM JEST DLA MNIE JAN PAWEŁ II   

    Papież Jan Paweł II był niezwykły… to pewnie banalny początek artykułu, ale jak zacząć tekst o wielkim Polaku bez komplementu? Pewnie nie tylko ja, ale cały świat nie może się nachwalić Karola Wojtyły, którego Pan Bóg posadził mocą Ducha Świętego na Tron Piotrowy.
    Od pewnego czasu, już po śmierci, stał się dla mnie kimś bliskim, ja do Niego mówię, a On słucha, bierze te słowa do serca i pomaga mi…
    Jan Paweł II był dla mnie ważny (i – oczywiście!!! – jest nadal) na trzech płaszczyznach: pokochałam go jak ojca, jak prawdziwego kapłana, który opiekuje się swoją trzódką, a robi to w sposób doskonały, stał się dla mnie źródłem radości oraz spokojnym portem, do którego mogłam zawitać w chwilach największej – jak do tej pory – mojej życiowej wichury.
    Jan Paweł II był wzorem kapłana: ciepły, oddany, cierpliwy, głoszący wszem i wobec miłosierdzie Boga, miłość bliźniego, prawdę. Oprócz wielu zalet, takich jak: dobra organizacja, ogromna wiedza, dobroć i życzliwość, był niezwykle dowcipny, lubił żartować, a także uśmiechać się! Nie sposób go było nie kochać, wszyscy powtarzali między sobą sytuację z wadowickiego kazania o „papieskich kremówkach”, w których następnie rozsmakowała się cała Polska. Pokazywał mi, tak jak dobry ojciec, że – choć w życiu jest czasem bardzo ciężko – nie można się poddawać, ponieważ tuż za zakrętem czeka na nas rozwiązanie naszych problemów, a tak w ogóle, to jest Chrystus, który jest nadzieją nawet wtedy, kiedy tej nadziei już po prostu nie ma.
    Nigdy go nie spotkałam osobiście, niestety, nie miałam takiego szczęścia. Ale pojechałam na Światowe Dni Młodzieży w 2005 roku do Kolonii, wtedy, kiedy już go nie było między Nami. Przed katedrą w Kolonii widniała jego ogromna fotografia, obok zdjęcia Benedykta XVI.
    Kiedy przyjechał papa- mobile na Pola Maryjne, na których papież odprawiał homilię, było tak jakoś smutno… nawet bardzo smutno – przynajmniej moje serce pękało, że to nie Jan Paweł II za chwilkę wyjdzie na ołtarz polowy. To była dotkliwa świadomość, że nie zobaczy się ojca… tego kochanego, ciepłego, sędziwego jegomościa, o duszy czystej jak kryształ. To była lekcja, której nie sposób zapomnieć. Emocje, jakie towarzyszyły nam były takie czyste, tak prawdziwe, po nie jednej twarzy płynęło morze łez, które pojawiały się nie wiadomo skąd, zupełnie bez kontroli… Ale, dziś na to patrzę inaczej: Jan Paweł II już wtedy nie cierpiał, był z nami cały czas, nie cieleśnie, lecz duchowo – w doskonalszej postaci, dostępny dla każdego, kto w cichości serca do niego się zwróci.
    Jan Paweł II był wysłannikiem Boga, był ideałem, który nie potrzebował nawrócenia. Kiedy umierał, w moim domu było tak, jak za dawnych, dobrych czasów: mnóstwo ludzi, znajomi mojej siostry uczyli się do egzaminu, była moja mama, wujek, tata; czułam się znów, jak mała dziewczynka, do której domu wprowadziła się bezinteresowna życzliwość – lubiłam taką atmosferę, i dokładnie taka była! Wyłączyłyśmy z mamą telewizor, same zaś przez okno spoglądałyśmy na przejeżdżające samochody, wspominałyśmy dawne czasy, śmiałyśmy się, w sercu zaś czułam prawdziwą lekkość. Nie wiedziałyśmy, że najgorsza wiadomość już nadeszła… Moja siostra, która poszła ze znajomymi na spacer, weszła do domu razem z chłopakiem i powiedziała zdanie, którego - na tamtą chwilę – nie chciałam usłyszeć:
    - Papież nie żyje!
    Z wielkim bólem, pustką w duszy włączyłyśmy telewizor, na dole ekranu sunął czarny pasek i biały napis: „Dziś, o godzinie 21.37, zmarł Jan Paweł II”.
    Świat oszalał, ludzkość pogrążyła się w żałobie….
    Kościół na nowo stał się domem dla wszystkich, wierni gromadzili się na mszach świętych, była cisza, spokój, w programach telewizyjnych żadnych reklam, żaden polityk nie kłócił się o „głupoty”, pierwsze skrzypce grał Jan Paweł II.
    Przyszedł jednak czas, kiedy musiałam zmierzyć się z jego bólem, gdy do drzwi mojego domu zastukała choroba, nie pytając, czy mam siły do znoszenia jej skutków, czy jestem przygotowana na tak ogromny ból. Im więcej informacji chłonęłam na jej temat, tym bardziej byłam załamana i przerażona. Przez nitkę do kłębka doszło do mnie, że On też chorował na tę chorobę, dotarło do mnie, że musiał się na, co dzień zmagać z wielkim cierpieniem. Dlatego, kiedy świat nie rozumiał, że jest mi źle, myślałam o Janie Pawle II, modliłam się za rodziny obciążone podobnymi schorzeniami, a papieża traktowałam jak najlepszego przyjaciela, który wszystko zrozumie: przecież to był również Jego ból!
    Bardzo trudno mi napisać coś na temat Jana Pawła II, ponieważ moja relacja z nim jest tak osobista, że słowa nie chcą się składać w jedną całość. Zapewne tak myśli tysiące osób, dlatego pozostawiam Was, Drodzy Czytelnicy, z Waszymi oraz moimi uczuciami do papieża Polaka, nieważne, czy potrafimy je wyrazić, czy też nie – na pewno są prawdziwe tak, jak prawdziwy był Jan Paweł II.
Duszyczka Perełka

jp
autor: Duszyczka Gosia L.


Jan Paweł II był na stolicy Piotra przez osiemnaście lat mojego życia, więc mimo wszystko czuję się dzieckiem Jego pontyfikatu. Nie udało mi się nigdy być w miejscu, w którym On był i przyjrzeć mu się z bliska. W moim mieście tak jak w wielu miastach Polski również stanął Jego pomnik, patrząc na ten pomnik cały czas mam wrażenie, że On na mnie patrzy.

jp
Zastanawiam się wtedy, co by powiedział o moim życiu Jan Paweł II, wiem, że nie jestem kryształowym człowiekiem, że niedomagam, ale wierzę,
że ilekroć  nie domagam, tylekroć jestem mocna.


Dla mnie ważnymi słowami Ojca Święte są, te które, wypowiedział nad Lednicą w roku 2000 i te słowa pragnę przypomnieć: „Duchem jestem pośród Was, którzy w Wigilię Pięćdziesiątnicy gromadzicie się nad brzegiem Jeziora Lednickiego. Pragnę uczestniczyć w tym szczególnym spotkaniu młodych w Roku Wielkiego Jubileuszu Odkupienia.
Jezus Chrystus wczoraj, dziś, ten sam także na wieki. W Roku Jubileuszowym te słowa przemawiają bardziej niż kiedykolwiek. W sposób szczególny odsłaniają tajemnicę obecności Bożego Syna.
On wczoraj, to jest XX wieków temu, za sprawą Ducha Św., przyjął ciało z Dziewicy i stał się człowiekiem. Umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia.
On dziś, na przełomie tysiącleci jest obecny w nas, we wspólnocie Kościoła, a ta Jego obecność otwiera przed nami i przed wszystkimi pokoleniami wierzących nową perspektywę, perspektywę życia na wieki w domu Ojca.
Jeżeli dziś pragniecie przyjąć Chrystusa Króla Wieków za swego Pana, nie możecie zapomnieć o tej jego stałej i wiecznej obecności. Żyjcie w obecności Chrystusa. Uczyńcie go Panem każdej chwili. Każdej chwili waszej codzienności. Uczyńcie go Panem waszej przyszłości.
Chrystus mówi do każdego i każdej z Was: “ Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go prosić będziecie w imię moje “(J 15,16). Uwierzcie Chrystusowi. Uwierzcie, że On pierwszy was wybrał, abyście ze swej strony mogli w sposób wolny dokonać wyboru.
Nie lękajcie się zawsze wybierać Chrystusa. Niech ten wybór kształtuje waszą teraźniejszość i waszą przyszłość. Niech nadaje kształt waszemu życiu, abyście przynosząc obfite owoce wiary, nadziei i miłości stawali się coraz bardziej autentycznymi świadkami odkupienia dla przyszłych pokoleń.
Wzrastajcie w łasce i poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Jemu chwała zarówno teraz, jak i za dnia wieczności.
Z serca Wam wszystkim błogosławię. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Te słowa stały się dla mnie słowami szczególnymi, ponieważ pod ich wpływem na nowo poczułam, że ja też chcę świadczyć swoim życiem o Chrystusie. Dziś mimo upływu jedenastu lat od tego papieskiego orędzia, te słowa dalej mają moc i w chwilach zwątpienia i trudności są dla mnie źródłem nadziei i pociechy.
Duszyczka Kalina
jp

Panie, Ty pragnąłeś zbawić ludzi i dlatego założyłeś Kościół, jako wspólnotę Twojej miłości. Nie przestawaj nawiedzać
nas abyśmy umieli mówić o Tobie, uczyć innych jak rozmawiać z Tobą, abyś Ty mógł wszystkich zbawić.
Spójrz o Panie na całą ludzkość i okaż miłosierdzie tym którzy pogubili się na drogach życia, albo jeszcze Cię nie
szukają, objaw się im jako Droga, jako Prawda która wyzwala, jako życie które się nie kończy. Amen
Duszek Mikołaj


                                                                                                                                  
jp

Umiłowany Ojcze Święty, dziękujemy Ci:
-    za Twoją wiarę wspartą przykładem życia;
-    za nadzieję, którą niosłeś całemu światu, nadzieję niesioną zrozpaczonym i opuszczonym;
-    za Twoją miłość doskonałą i potężną jak szczyty gór, które przemierzałeś na pielgrzymim szlaku;
-    za Twój niezwykły, święty pontyfikat;
-    za Twoje pielgrzymowanie;
-    za trud, który wkładałeś, by dotrzeć do każdego człowieka;
-    za Twoje niezwykłe świadectwo cierpienia;
-    za Twoje modlitwy w naszych intencjach zanoszone przed tron Ojca Niebieskiego;
-    za wszelkie dobra Twojego pontyfikatu;
-    za wielki cud, którego dokonałeś w ostatnich dniach swojego życia;
-    za przemianę naszych serc;
-    za to, że nadal orędujesz i wstawiasz się za nami wypraszając nam łaski do Jezusa Miłosiernego i Jego Boskiej Matki…

Dziękujemy...

jp
autor: Duszyczka Gosia L.


                                                                                                           



MODLITWA O BEATYFIKACJĘ JANA PAWŁA II

Boże w Trójcy Przenajświętszej,
dziękujemy Ci za to,
że dałeś Kościołowi Papieża Jana Pawła II,
w którym zajaśniała Twoja Ojcowska dobroć,
chwała Krzyża Chrystusa
i piękno Ducha miłości.
On,
zawierzając całkowicie
Twojemu miłosierdziu
i matczynemu wstawiennictwu Maryi,
ukazał nam żywy obraz  Jezusa Dobrego Pasterza,
wskazując świętość,
która jest miarą życia chrześcijańskiego,
jako drogę dla osiągnięcia wiecznego zjednoczenia z Tobą.
Udziel nam,
za jego przyczyną,
zgodnie z Twoją wolą,
tej łaski, o którą prosimy z nadzieją,
że Twój Sługa, Papież Jan Paweł II,
zostanie rychło włączony w poczet Twoich Świętych.
Amen.


jp

Już dzisiaj zależy od nas, ode mnie i od ciebie los naszej Ojczyzny i Kościoła.
Jaką drogę wybiorą młodzi Kościoła, czy wcielą w życie słowa Ojca Świętego?

Jesteśmy pokoleniem Jana Pawła II. To my doświadczyliśmy łaski poznania Go i życia w czasie Jego pontyfikatu,
mamy wzór do naśladowania i niezaprzeczalny autorytet w osobie Papieża Jana Pawła II.

Żaden człowiek nie ma ścieżek gotowych…
Rodzimy się jak gąszcz,
który może zapłonąć podobnie jak krzak Mojżesza
lub może uschnąć. (…)
Ścieżki trzeba przecierać wciąż,
bo mogą zarosnąć na nowo,
przecierać je trzeba tak długo, aż staną się proste.
Prostotą i dojrzałością wszystkich chwil:
Oto każda chwila się otwiera całym czasem,
staje jakby cała nad sobą,
znajdujesz w niej ziarno wieczności.


JP

Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących).
Powrót na stronę główną      Info o stronie, kontakty, prawa autorskie itd.      Legalność materiałów i oprogramowania na stronie Duszki.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone (o ile nie zaznaczono inaczej) co do materiałów umieszczonych na stronie, podstronach, skrótach - zarówno jeśli chodzi o teksty, rysunki, muzykę, filmy - są one wytworem i własnością zespołu redakcyjnego Duszki.pl. Pozostałe materiały umieszczamy za zgodą ich twórców.
Warunki korzystania z materiałów na stronie Duszki.pl
Informacje o ochronie, przetwarzaniu danych osobowych, zapytania i zgloszenia
Ochrona danych osobowych na stronie Duszki.pl
Prywatne serwery Zbigniewa Kuleszy zjk.pl. Aktualny dostawca Internetu - Vectra.pl, Wszelkie prawa zastrzeżone. Zespół redakcyjny duszki.pl: redakcja@duszki.pl
W sprawie treści i działania strony oraz w sprawie funkcjonowania i udostępniania treści na serwerach duszki.pl - kontakt z administratorem: duszek@duszki.pl lub zjk7@wp.pl

Valid HTML 4.01 TransitionalValid XHTML 1.0 TransitionalPoprawny CSS!Poprawny CSS!

Copyright (c): Zbigniew Kulesza, Sieradz 2006-2024