Romantyka chuliganów lwowskich

Halina Pługator

Tekst i zdjęcia

 Batiar

Kilka dni temu we Lwowie po raz pierwszy w ciągu kilkusetletniej historii zostali uszanowani batiarzy, miejscowi zuchwali ulicznicy, którzy ponad wszystko kochają humor i swoje miasto.

Fajni rezolutni chłopcy

Młodzieńcze rozrywki, bójki, często zjadliwe żarty, szczególna gwara, piosenki romantyczne, awanturniczość i miłość do życiato lwowscy batiarzy, którzy, jak twierdzą mieszkańcy miasta, pojawili się wraz z tym starym miastem. Dziś nie można sobie wyobrazić Lwowa bez istnienia swoistej subkultury synów drobnych rzemieślników, rzeźników, czasami kupców, z przedmieść, oddalonych zakątków, którzy zbierali się w maleńkich knajpach i walczyli o swoje przetrwanie.

Ich „hece” (żarty) i „batiarówki” (piosenki lwoskiej ulicy) zawsze dodawały miastu jakiegoś szczególnego klimatu, a stróżom porządku – przez bójki i pijatyki młodych batiarów – wiele kłopotu. Jednak, nikt z mieszkańców sobie by nie pozwolił na nazwanie batiarów chuliganami lub bandytami. „Nie są przestepcami, a fajnymi chłopakami – mówią rdzenni mieszkańcy Lwowa, wspominając batiarstwo swoich ojców i dziadków.

 

„Sama nazwa „batiar” pochodzi od wegierskiego słowa „betyar” i oznacza „włoczęga”, „awanturnik”. Niektórzy historycy twierdzą, że ona pojawiła się jeszcze w średniowieczu, za czasów panowania królowej Jadwigi”.

 

Batiarzy – natura romantyczna, mieli ogrom energii, siły i zapału, co było przyczyną powstawania niebezpiecznych dla ich życia i zdrowia żartów, bójek i licznych przygód miłosnych. Zuchwali lwowscy chłopcy często nie mogli się powstrzymać, ich popędy młodzieńcze często doprowadzały ich nie tylko na „posterunek” (miejscowy oddział policji), lecz również do więzienia.

„Sama nazwa „batiar” pochodzi od węgierskiego słowa „betyar” i oznacza „włóczęga”, „awanturnik” – opowiada Piotr Szakiwski, jeden z organizatorów święta. – Niektórzy historycy twierdzą, że ona pojawiła się jeszcze w średniowieczu, za czasów panowania królowej Jadwigi”.

Polska badaczka Urszula Jakubowska uważa, że terminubatiarzaczęto używać za czasów panowania AustroWęgier, gdy policjańci, często Węgrowie, z okrzykiemBetiar!” chwytali tych, którzy zakłócali spokój. Lwowianom chyba spodobało się nowe słowo i oni zaczęli tak nazywać uliczników.

Autor wspomnień o Lwowie, Stanisław SzniurPiepłowski uważa, że „rewirem” batiarów jest Łyczaków i ul. Piekarska, gdzie jeszcze w XIX w. działała banda złodziei kieszonkowych.

Batiar

„Tak kocham swój Lwów, że brakuje mi słów”

Za pomocą takich prostych słów batiarzy wyrażali swoją miłość do miasta, w którym od dawna przeplatały się kultury Ukraińców, Polaków, Niemców, Węgrów, Austriaków i Żydów. Badacze historii Lwowa i batirastwa, bracia Ratkowcy, uważają, że szczególnie w gwarze zuchwalców ulicznych można usłyszeć taką mieszankę językową, że nawet nie każdy rdzenny mieszkaniec może ją zrozumieć.

Tylko nie batiarzy. Często, nie mając żadnego wykształcenia, mogli oni na podstawie usłyszanej gwary określić, z jakiego zakątka miasta przyszedł ten czy inny człowiek. Mieszkańca innej okolicy mogli pobić. Tak chłopcy „walczyli” o swoje terytorium i uwagę panienek, chwalili się swoją młodą gorącą krwią.

Jeszcze na początku lat 90 na okolicach miasta i w akademikach studenckich był popularny żart:Kup cegłę”, - mówi pan Szpakowski. – Obcych z innych okolic Lwowa, zwłaszczabaniaków”, wychodźców ze wsi, zmuszano do kupowania zawiniętej w papier cegły. Tego, kto nie chciał tego zrobić, bito „towarem” po głowie.”

Największą obrazą dla uliczników z Wysokiego Zamku, Podzamcza, Łyczakowa, Kleparowa i Lewandówki (batiarskich ośrodków Lwowa) był niepoczciwy stosunek do rodzinnego miasta. Za coś takiego mogli oni nawet zabić. „Bo kto Lwowa nie szanuje, nich nas w dupę pocałuje”, - owe słowa demonstrowały patriotyzm batiarów. Później, w burzliwych latach, chłopcy, pełni młodzieńczego zapału, udowadniali swój patriotyzm w walce o Lwów.”

 

„Uważam, że niejedna panienka z poważnej rodziny marzyła o takim romantycznym i awanturniczym kawalerze, - mówi Wanda Mroczek z Warszawy, nie kryjąc radości, że trafiła na takie święto. – Moja prababcia urodziła się w tym pięknym mieście, w którym mieszkała do lat 20, i kto wie, czy w moich żyłach nie płynie krew jakiegoś batiara”, - śmieje się pani z Warszawy.

 Batiar

Polska tęsknota za batiarstwem

Nigdy nie myśleliśmy, że tańce batiarskie są tak dobrze odbierane w Polsce”, - mówi Andrzej Kijach, kierownik zespołu tanecznego „Tęcza” szkoły średniej nr 24 im. Marii Konopnickiej we Lwowie. – Wraz z członkami swego zespołu przygotowałem około dziesięciu kompozycji batiarskich, które zbierałem u starszych mieszkańców naszego miasta. Po wykonaniu tych tańców brawa bito nam przez długi czas”. Program artystyczny kontynuatorów tradycji batiarów przedstawiono również podczas obchodów Dnia Batiara, zachęcając do tańców licznych lwowian i gości miasta.

Tancerzy z wielkim zachwytem opowiadaja jak Polacy, zwłaszcza ci, którzy urodzili się we Lwowie lub okolicach, a również ich dzieci i wnukowie, przechowują w swojej pamięci obraz lwowskiego ulicznika. „Uważam, że niejedna panienka z poważnej rodziny marzyła o takim romantycznym i awanturniczym kawalerze, - mówi Wanda Mroczek z Warszawy, nie kryjąc radości, że trafiła na takie święto. – Moja prababcia urodziła się w tym pięknym mieście, w którym mieszkała do lat 20, i kto wie, czy w moich żyłach nie płynie krew jakiegoś batiara”, - śmieje się pani z Warszawy.

Kodeks honorowy i humor batiarów

„Zawsze mieliśmy honor”, - mówi Igor Dziadyga, batiar z dużym stażem z miasteczka Winniki, niedaleko Lwowa. – Być może w genach lwowian przez setki lat kształtował się nie tylko patriotyzm, lecz szacunek do rodziców i religijność. Nawet najbardziej zacięty batiar nigdy nie podniesie ręki na swego krewnego, nie wypowie się ze zniewagą o Bogu i nie będzie żartował z księży”.

Jednak dziewczyny i kobiety batiarzy traktowali inaczej. Lwowscy chłopcy nigdy nie odmawiali się od ich towarzystwa, jednak wstęp do ich towarzystwa męskiego był kobietom zakazany. Każdy batiar musiał być lovelasem. z im większą ilością „zosiek” (kobiet) batiar pokazał się w mieście, tym bardziej honorowy był.

Aby skłonić panienki do czegoś, batiarzy wymyślali takie historie i żarty, że wielu współczesnych pisarzy im by pozazdrościło. Temat batiarski zaczął się pojawiać w prasie. Pan Dziadyga opowiada, że w końcu XIX w. na początku XX w. na łamach czasopism satyrycznych „Pocengiel”(„Wykrywacz”) i „Heca” („Żart”) po raz pierwszy opublikowano gwarą batiarską przygody lwowskich zuchwalców ulicznych. Od 1933 r. i do pierwszych lat powojennych radio lwowskie nadawało na całą Polskę program batiarski „Wesoła Lwowska Fala”. Jej bohaterzy Szczepcio i Tońcio, których odegrywali Kazimierz Wajda i Henryk Vogelfanger, byli symbolem batiarstwa lwowskiego.

 

W dniu dzisiejszym batiarstwo jest tym zjawiskiem, dzięki któremu mieszkańców stolicy Galicji poznają wszędzie, bo tak interesujące zjawisko kultury miejskiej mogło powstać i nadal istnieje „tylko we Lwowie”.

 

Uliczne piosenki lwowskich chłopców na początku lat 90. zostały symbolem lwowskiego odrodzenia etnicznego twórczości teatru–studium „Nie żuryś” („Nie smuć się”) i zespołu „Lwowskie retro”. Piosenki batiarskie są też w repertuarze kapel „Wesoły Lwów” i „Lwowska fala” oraz zespołów „Lwowiacy” i „Weseli Lwowiacy”. W dniu dzisiejszym batiarstwo jest tym zjawiskiem, dzięki któremu mieszkańców stolicy Galicji poznają wszędzie, bo tak interesujące zjawisko kultury miejskiej mogło powstać i nadal istnieje „tylko we Lwowie”.




Wróć do strony głównej