Konstanty Czawaga
Ta piękna zewnątrz lwowska kamienica przy byłej ulice Łąckiego odstrasza niejedno pokolenie mieszkańców miasta i okolic. Za czasów reżymów totalitarnych i aż do niedawna mieściło się tam więzienie, gdzie mordowano ludzi różnych narodowości. Przeważnie z powodów politycznych. Obecnie na mocy zarządzenia prezydenta Wiktora Juszczenki w całej Ukrainie organizowane są publiczne akcje, ukierunkowane na uszanowania ofiar w miejscach represji.
21 lutego Departament Służby Bezpeczeństwa Ukrainy w obwodzie lwowskim zaprosił duchowieństwo wszystkich Kościołów chrześcijańskich do odprawienia nabożeństwa żałobnego w byłym więzieniu „na Łąckiego”. Wśród tych, którzy przyszli, aby złożyć kwiaty przed tablicą na ścianie zewnętrznej, również pomodlić się na miejscu masakry, można było spotkać starszych lwowian. Pamiętają oni, jak w czerwcu 1941 roku, po ucieczce z miasta armii czerwonej i wstąpieniu do Lwowa hitlerowców, lud zobaczył za murami tego więzienia góry trupów swoich bliskich i znajomych. Ktoś został zamknięty ”na Łąckiego” za okupacji niemieckiej, wielu osób cierpiało tam w czasach sowieckich.
„U wylotu ulic Sapiehy, Kopernika, Tomickiego, a z drugiej strony Łąckiego, znajduje się potężny gmach z głównym wejściem od ulicy Leona Sapiehy. Przed wojną w gmachu tym mieściła się Wojewódzka Komenda Policji. Po wybuchu wojny, od czerwca 1941 urzędowało tu NKWD. Jest to więzienie „na Łąckiego”. To, czego byliśmy mimowolnymi świadkami, przechodziło wszelkie wyobrażenie. Sceny, jakie rozgrywały się przed naszymi oczami były makabryczne. Przed główną bramą wejściową na teren więzienia ustawili się Niemcy w podwójny szpaler. W tym „korytarzu", wywlekani z domów biegli Żydzi, trzymając ręce nad głowami. Bito ich pałkami niemiłosiernie, gdzie popadło. Przed samą bramą kazano im czołgać się na kolanach, nie zaprzestając katowania. Pokrwawieni, zmasakrowani, już na stojąco wpadali do bramy.
Od strony ulicy Łąckiego, zakratowane okna więzienia były otwarte. Zaglądnęliśmy przez nie. To, co zobaczyliśmy, było przerażające. Zrobiło mi się niedobrze. Pomordowani ludzie! Pomordowani! W krwi! Krew wszędzie - na ścianach, sufitach, podłodze. Zgroza! Nie, to nie do pojęcia.
Gdy ochłonęliśmy z pierwszego potwornego wrażenia, poszliśmy dalej ulicą Łąckiego. Przez szpary parkanu otaczającego więzienny dziedziniec, zobaczyliśmy na placu poukładane rzędy trupów i krążących między nimi ludzi, poszukujących swoich bliskich. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że został popełniony straszny, zbiorowy mord. Za co? Przez kogo? Dotarła do nas wiadomość, że taki sam los spotkał więźniów w „Brygidkach” przy ulicy Kazimierzowskiej i w więzieniu przy ulicy Zamarstynowskiej. Wtedy zrozumieliśmy wszystko. NKWD przed swoją ucieczką, wymordowało więzionych tam przez siebie ludzi.
A Żydzi bici i katowani na ulicy, zostali zapędzeni przez Niemców i Ukraińców do porządkowania więzień.
Do domu wróciliśmy roztrzęsieni. O potwornościach, które działy się na terenach okupowanych przez Niemców, wiedzieliśmy z opowiadań ludzi przekraczających linię demarkacyjną oraz z prasy podziemnej, którą przynosił Lolek, i z londyńskiego radia. Teraz przekonaliśmy się, że to samo robią sowieci.”
Ta brama jeszcze nigdy nie była otwarta dla wszystkich gości. Wchodzimy na, o ile to jest możliwie, wyczyszczone podwórze, gdzie pod ścianą śmierci wzniesiono skromny drewniany krzyż i ustawiono podium dla kapłanów i prowadzących akcję żałobną. Wspólną modlitwę poprowadziło duchowieństwo Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego patriarchatu moskiewskiego, Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego patriarchatu kijowskiego i Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Głos zabrali duchowni, przedstawicieli władz, organizacji społecznych.
„Dziś po raz pierwszy składamy hołd tym, którzy w tych murach więziennych, wcześniej niedostępnych, zostali skatowani i zmarli bez spowiedzi”, - powiedział kierownik departamentu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, generał Anatolij Matios. Tylko w czerwcu 1941 roku NKWD rozstrzelało tu prawie cztery tysiące więźniów politycznych. W latach 1941-1944 gestapo niemieckie trzymało w tym więzieniu, w okropnych warunkach, Ukraińców, Polaków, Ormian, żydów oraz przedstawicieli innych narodowości. Teraz przewiduje się, że te pomieszczenia zostaną zamienione na miejsce pamięci historycznej oraz zespół badawczy.”
W imieniu obecnego duchowieństwa władyka Igor Woźniak, lwowski arcybiskup greckokatolicki złożył podziękowanie przedstawicielom Służby Bezpieczeństwa Ukrainy za możliwość modlitwy za dusze osób, które tu zginęły. Potem duchowieństwo pokropiło wodą świętą otwarte cele, gdzie zapalono znicze.